Największe cierpienie zwierząt na świecie ignorowane przez wegan
Na każdego człowieka na Ziemi przypada około 3-4 zwierząt tzw. hodowlanych, i to nie licząc ryb hodowlanych, których szacunkowo jest około 10-13 na osobę. Jednak… w dzikiej przyrodzie na każdego człowieka przypada: 10-50 dzikich ptaków 10-100 dzikich ssaków 10-10 000 gadów i płazów 1000 - 100 000 ryb 10 000 - 1 000 000 dżdżownic 600 000 - 700 000 000 owadów spośród których zdecydowana większość doznaje skrajnego cierpienia w swoim życiu. W żaden sposób nie pomaga im fakt, że ich cierpienie jest naturalne - jest im obojętne, czy ich cierpienie jest im zadane przez człowieka, czy jest efektem natury. Cierpienie dzikich zwierząt jest więc problemem który powinien być poddawany debacie i badany przez naukowców celem znalezienia sposobów jak możemy pomóc tym zwierzętom. Nie musi to być od razu weganizacja drapieżników, tylko chociażby np. środki przeciwbólowe których byśmy nie odmówili umierającemu w agonii psu. Dlaczego więc dyskryminować zwierzęta dzikie? To gatunkowizm! Nie jest to w najmniejszym stopniu wezwanie do rezygnacji walki o zwierzęta tzw. "hodowlane". Przeciwnie - jak mamy wprowadzić masową pomoc dla zwierząt dzikich, gdy ludzie dalej mają gdzieś zwierzęta ginące dla ludzkich posiłków, nawet dla futer! Popularyzacja weganizmu jest konieczna. Osobiście po latach aktywizmu uznałam za mój priorytet właśnie walkę z przemysłem futrzarskim, który jest najbliższy upadkowi. Jednocześnie zachęcam też do zwrócenia uwagi na najbardziej przemilczane cierpienie na Ziemi. Jak mamy znaleźć metody by pomóc tym zwierzętom, gdy nikt o tym nie mówi i nie bada tego tematu? Gdy sami weganie akceptują, że zwierzęta są zjadane żywcem i umierają w agonii?